Są takie dni, kiedy jest się w nastroju nieprzysiadalnym. Szczególnie, kiedy jesień zaczyna łaskotać zimnymi palcami po kostkach, o 16:00 gasi światło i rozsiada się wygodnie na długie tygodnie. I tak się nic nie chce straszliwie. No może tylko straszliwie chce się zjeść „coś dobrego”.
Składniki (dwie porcje):
- spaghetti (tagliatelle albo penne – w zależności co smakuje nam najbardziej)
- 2 ząbki czosnku
- 6 filetów anchois (lub więcej, jeśli lubimy smaki słone i rybne)
- 4 łyżki bułki tartej (najlepiej domowej, grubo mielonej)
- 4 łyżki stołowe oliwy z oliwek
- łyżka masła
- pół cytryny
- łyżeczka kaparów (kwiatów, opcjonalnie)
- łyżka stołowa posiekanej natki pietruszki (opcjonalnie)
- świeżo mielony czarny pieprz

Makaron gotujemy w osolonej wodzie wg wskazówek na opakowaniu. Na patelni prażymy chwilę bułkę tartą i dodajemy masło. Uważamy, żeby nie przypalić, odstawiamy na bok. Makaron al dente odsączamy na sitku. Do garnka, w którym gotował się makaron wlewamy oliwę, dodajemy płaty sardeli, starty na tarce czosnek i skórkę z cytryny. Mieszamy, uważając, żeby sos się nie przypalił. Na koniec dorzucamy kapary, jeśli używamy, albo dodajemy łyżeczkę soku z cytryny. Dodajemy makaron i chwilę mieszamy. Na koniec dodajemy natkę pietruszki (opcjonalnie) i wszystko dokładnie mieszamy.
Makaron wykładamy do głębokich talerzy, posypujemy bułką tartą i świeżo mielonym pieprzem.