A łosoś z marchewki.
Od dłuższego czasu nie miałam szczęścia do wędzonego łososia. Paczkowany smakował jakby trafił tam za karę, w pobliskim rybnym straszyły mnie brunatno-rude łososiowe warkocze, uciśnione, różowe kotlety i tłuste rybie brzuchy. Na mieście mówiono, że łosoś już dawno wyprzedził kurczaka w stopniu naszpikowania antybiotykami, a cena jak wzrosła, tak już nie spadła do poprzedniego poziomu.
Dlatego tym bardziej zaciekawiły mnie marchewkowe eksperymenty. Okazuje się, że z tego niepozornego warzywa, można sobie wyczarować plastry łososia. Spróbujcie, efekt jest zaskakujący!
Składniki:
- 3 średniej wielkości marchewki
- 1 łyżka oleju ryżowego
- 2 łyżki sosu sojowego lub 2 łyżki pasty miso
- 3 łyżki suchych glonów wakame
Sos:
- 1 łyżka wędzonej słodkiej papryki
- 2 łyżki oleju lnianego
- 2 łyżki sosu sojowego
Marchew obrać i skroić obieraczką na cienkie plastry. W naczyniu wymieszać olej, sos sojowy i glony. Warzywa wymieszać z sosem, przełożyć całość do naczynia żaroodpornego wyłożonego papierem do pieczenia i przykryć. Zapiekać ok 20 min w tem. 180C, pilnując, żeby marchew się nie rozgotowała. Ma być jędrna i miękka.

Po upieczeniu wyłożyć na talerz do ostygnięcia. W miseczce wymieszać marynatę z oleju lnianego, sosu sojowego i wędzonej papryki. Całość wymieszać i schować w słoiku do lodówki. Zostawić na noc, choć najlepiej smakuje po 2 dniach marynowania.
