Czy kanapka i grejpfrut faktycznie zasługują na oddzielny blogowy wpis? Pewnie nie, ale jeśli plastry grejpfruta oprószymy rozmarynem i odrobiną chili, to historia nabierze lekkich rumieńców.

O tostowanej bagietce też nie ma co się rozpisywać, bo dobra, ciepła bagietka jest… dobra o każdej porze i właściwie z czymkolwiek.
U mnie był to dzisiaj dobrej jakości śmietankowy twaróg– dość tłusty, ale myślę, że jeśli nie zjemy na raz kilograma tłustego sera, to naprawdę nic złego nam się nie stanie. 😉
Drugi kawałek bagietki uwieńczyła korona z kiełków mojej uprawy i pieczonego przeze mnie indyka.
Są to dwa produkty, na które warto zwrócić szczególną uwagę. W sklepach mamy bogaty wybór wędlin, ale problem zaczyna się wtedy, gdy chcemy znaleźć coś naprawdę dobrej jakości. Pieczenie mięsa w domu nie jest szczególnym wyzwaniem. Ja najczęściej wybieram do tego polędwicę z indyka, bo łatwo się ją przyrządza, a mięso z indyka jest delikatne i lekkostrawne. Mięso marynuję zazwyczaj przez noc, ale jeśli wstawimy je do marynaty rano i upieczemy później na obiad, też dobrze przejdzie aromatem przypraw. A te właściwie są dowolne- rozmaryn, cytryna, czosnek, miód, albo sos sojowy, sos śliwkowy i ocet ryżowy. Mięso piekę zazwyczaj w rękawie- nie wysusza się i szybciej dochodzi. Mięso można też przygotować w szynkowarze. Kanapki z taką domową „wędliną” smakują zdecydowanie lepiej niż z szynką drobiową, kupioną w sklepie, a już na pewno stanowią zdrowszą alternatywę.
Kiełki to niezwykle cenne źródło witamin i wielu innych składników odżywczych. Stanowią nie tylko wartościowy dodatek do dań, ale też ich piękną ozdobę. Myślę, że wiele osób pamięta z dzieciństwa mało estetyczne hodowle rzeżuchy- bałagan i charakterystyczny zapaszek na długie lata odciągneły mnie od tematu kiełków. W okresie krótkiej fascynacji wegetarianizmem, próbowałam pertraktować z kiełkownicą, ale często kończyło się tym, że kiełki po prostu na niej pleśniały. Kiedy kupowałam gotowe w sklepie, też często trafiałam na nieświeże, podwiędłe albo wręcz zgniłe porcje.
Okazało się jednak, że nadzieją jest w słoiku. 🙂 Na temat hodowania kiełków w słoikach jest co najmniej sto filmików na yt, więc można wybrać coś dla siebie. Mnie wystarcza litrowy słoik, gaza i miseczka. Ziarenka na kiełki namaczam na noc w słoiku, górę zakrywam gazą, na którą nakładam gumkę recepturkę, żeby gaza się nie zsunęła. Rano wylewam wodę– ziarenka osiądą na gazie, przepłukuję raz jeszcze i zostawiam do góry dnem w miseczce tak, żeby resztki wody do niej spływały. Wieczorem ponownie przepłukuję nasionka i tak przez kolejne dni. Po 3-4 dniach słoik zacznie się wypełniać kiełkami, które nadal przepłukujemy i w miarę ich rozwoju- zjadamy. Kiełki lucerny i brokuła rosną znacznie szybciej niż np. buraka czy słonecznika. Każdy smak jest inny wbrew pozorom i trzeba popróbować, żeby znaleźć swój- z pewnością będzie to miłe urozmaicenie sałatek, zup, czy zwykłej kanapki.